Uzależniona od ” MIŁOŚCI”…

„Problemem jest nie to, że potrzebujesz miłości, ale że liczysz na to, iż inni stworzą ją w Twoim życiu” / Barbara De Angelia/

 

Czytając listy, które do mnie wysyłacie, jestem do głębi przejęta tym jak wiele jest w nich bólu i samotności… Za każdym z tych listów stoi historia kobiety. Kobiety, która pragnie kochać i być kochana, kobiety zdradzonej, skrzywdzonej, porzuconej i takiej, której jeszcze nie było dane doznać tego, czym jest miłość… W swoich listach porównujecie często partnera do „narkotyku” a swoją relację do uzależnienia…Ale czy od miłości można się uzależnić?

Czym  jest uzależnienie? Według definicji słownikowej uzależnienie jest to silna nabyta potrzeba wykonywania pewnej czynności lub zażywania jakiejś substancji. Uzależnienie jest PRZYMUSEM, zatem nasza wolna wola nie ma nic do powiedzenia, wygasa, nie ma jej. Dopóki sami decydujemy, co, jak i kiedy dopóty nie jesteśmy uzależnieni.

Uzależnienie obejmuje trzy sfery naszego życia i jednocześnie na nie wpływa:

SFERA PSCYHICZNA– nasze myśli, uczucia, potrzeby.

SFERA BIOLOGICZNA– nasze ciało i umysł.

SFERA SPOŁECZNA– inni ludzie, potrzeba przynależności.

To czy się uzależnimy czy nie, w dużej mierze zależy od tego, co przedmiot uzależnienia nam daje. Jakie potrzeby w nas zaspokaja. Jest mało prawdopodobne, że uzależnimy się od tego, co w początkach sprawia nam przykrość. Najłatwiej uzależniamy się od tych rzeczy, które sprawiają nam przyjemność, bo dzięki temu częściej „sięgamy” po przedmiot uzaleznienia a to sprawia, że wpadamy w nawyk

Uzależnienie psychiczne można najprościej pokazać na przykładzie alkoholika. Dlaczego mówi się o tym, że alkoholik, mimo, że nie pije lat 20 dalej jest alkoholikiem? Czym jest dla niego alkohol? Jest obiektem pożądania, obiektem, który zaspokajał w przeszłości wiele jego potrzeb, który wprawiał go w stan zadowolenia po to by później zaprowadzić go na dno. Zatem jeśli nie pije już wiele lat to, dlaczego mówi o sobie, ze jest alkoholikiem? Dlatego, że ten alkohol nigdy nie będzie dla niego obiektem neutralnym, wywołuje w nas wiele silnych emocji, tak jak chłopak, z którym chodzimy kilka lat i się rozstajemy. Zawsze będzie w nas wywoływał jakieś uczucia, może żal, złość a może troskę i przyjaźń, ale nigdy nie będzie nam całkiem obojętnym.

Podczas weekendowych warsztatów zwykłaNIEzwykła spotykam wiele wspaniałych kobiet. Jedne mają lat 18 i dopiero zaczynają poszukiwać kobiety, którą się stają. Inne mają lat 60 i nagle pragną zmienić coś w swoim życiu- na nowo siebie odnaleźć. Każda z nich jest inna, wyjątkowa, ( mimo, że w to nie wierzą). Każda ma swój świat, swoje pasje, umiejętności, marzenia i potrzeby. Co je, zatem łączy? Niskie poczucie własnej wartości oraz sposób, w jaki wchodzą w relacje z drugim człowiekiem. Relację, która sprawia im ból i cierpienie, która rani, i oddala od prawdziwej miłości, zamiast ją do niej zbliżać.

Dlaczego te relacje są nieszczęśliwe i skazane na niepowodzenie?

Kobieta, która w nie wchodzi swoje szczęście, być albo nie być definiuje poprzez istnienie drugiej osoby. Wszystkie plany, marzenia czy działania podporządkowane są temu drugiemu. Kiedy on ma zły humor ona wini za to siebie, że coś złego zrobiła, że to na pewno przez nią, że nie jest doskonała…, ale kiedy on jest zadowolony, ona także. Rezygnuje ze swoich pasji. Zawsze cierpliwie czeka na telefon i jest gotowa, gdy on tylko zadzwoni, zmienia swoje plany, lekceważy przyjaciół, bo on jest najważniejszy, jest jej całym światem. Ona jest zawsze dla niego. A kiedy nie dzwoni wpada w panikę, że na pewno ją zostawi i znów koło się nakręca. Czy on poświęca się tak dla niej? Pewnie nie. On ma prawo do spotkań z przyjaciółmi, do swoich pasji do bycia samemu. Ona takiego prawa sobie nie daje. Dlaczego w takim razie z nim jest? Czy jest szczęśliwa? NIE JEST!

Owszem on sprawia jej ból i cierpienie, ale też zaspokaja wiele jej potrzeb jak choćby potrzeba przynależności, która chroni ją przed samotnością, może ma z nim dobry seks a może po prostu daje jej stabilizacje finansową. Bez względu na to, jaki by nie był powód, dla którego z nim jest, jest on ta tyle silny, że panicznie boi się go stracić, Lęk przed samotnością jest silniejszy niż ona.

Czy zatem można uzależnić się od miłości? Ja nie nazywam tego miłością, raczej silną potrzebą przynależności do drugiego człowieka, lękiem przed tym, że gdy będę sama to się rozpadnę i przestane istnieć. Więc na pewno nie jest to miłość. Ale tak! Od drugiego człowieka uzależnić się można, co paradoksalnie zamiast nas do niego zbliżać i sprawiać nam radość, sprawia, że stajemy się sobie coraz bardziej obcy i ktoś zostaje zraniony.

Wyjście z takiego układu wymaga niezwykłej siły i determinacji prowadzącej do zmiany. Kobieta sama sobie nie poradzi, potrzebuje wsparcia i tak jak w każdym rodzaju uzależniania pracy nad sobą.

Nikt nie stworzy miłości w Twoim życiu, tylko Ty sama! 😉

 

Dorota:)

Dodaj komentarz